Picos de Europa: 6

Prawie na przełęczy (Horcado de Caín)
Bulnes
Zachód słońca nad Jou de Cabrones

Przewodnik czuwa
Jou de Cabrones 
Ze szczytu Palanca
Bulnes


O świcie w Jou de Cabrones
Przewodnik Pablo
Horcada de Cain
Grupa:)
Krioterapia
Jou de Cabrones (schronisko)
Horcada de Caín
Budujemy kopczyk
W drodze 
 



21 września, środa
Collado Jermoso - Jou de los Cabrones
+1150/-1170 m, 9 km, 8 godzin (dużo przerw)

Wędrowanie z grupą i noclegi w pełnych schroniskach to szczególne doświadczenie. Przez cały dzień jesteś razem, jesz razem, myjesz się w tej samej łazience (o ile jest) i śpisz razem, jeden obok drugiego. W schronisku Uriellu materace były bardzo szerokie, w - poza tym uroczym - Jermoso są prawie o połowę węższe i przylegają ciasno do siebie. Zawsze zadziwia mnie fakt, że takim stłoczeniu mimo wszystko udaje się zachować odrobinę prywatności i własnej przestrzeni.
Moi współwędrowcy są dla mnie bardzo mili. Bez problemu zamieniają się ze mną miejscem do spania (w niektórych schroniskach łóżka są przyznawane z góry), bym mogła spać z brzegu i przy oknie. To ostatnie jest szczególnie ważne. W sypialni, gdzie śpi 20 osób, w nocy robi się strasznie gorąco. Niektórzy ludzie mają zaś zupełnie niezrozumiałą dla mnie fobię przed otwieraniem okna. Zdarzyło mi się parę razy przemęczyć tak noc w schronisku. Jak jestem przy oknie, to go w nocy otwieram lub przynajmniej uchylam. Wszyscy wtedy śpią lepiej. 
A teraz czas na krótką prezentację grupy: Viktor z Navarry, José z Galicji, José-Mari i Andrés z Bilbao (ojciec i syn) oraz przewodnik Pablo z Gijón (Asturia). Andrés świętuje dziś 20-te urodziny. W prezencie dostaje wyjście na szczyt Torre de la Palanca (2609 m), skąd widać trzy masywy Picos de Europa, całą Kordylierę Kantabryjską, a w dali ocean, niewiarygodnie piękną pogodę i nasze, coraz bardziej zgrane, towarzystwo. 
Sporych kawałków dzisiejszej trasy próżno szukać na mapie, ale kopczyków kamieni nie brakuje. Jeden z nich staramy się powiększyć, dokładając od góry coraz mniejsze kamyczki. Komu spadnie, ten stawia dziś wieczorem piwo. Nikomu nie spada, piwo i tak będzie, a śmiechu mamy co niemiara. 
Przewodnik prowadzi nas przez strome żleby i po skałach, gdzie ćwiczymy się we wspinaczce II-go, a nawet III-go stopnia, na wysokie przełęcze. Zawsze jestem pod wrażeniem utajonej energii, z jaką poruszają się górscy przewodnicy i ich niesamowitej równowagi. Tam, gdzie my, sapiąc, szukamy przy każdym kroku miejsca na oparcie ręki czy stopy, oni zdają się sunąć pod górę prawie bez dotykania gruntu. Jeśli trzeba, potrafią stanąć między tobą a powietrzem lub podać ci rękę tak, że od razu przestaje ci się kręcić w głowie, nie musisz nawet się na tej ręce opierać! 
Z przełęczy po skalistych lub szrotowych, stromych ścianach schodzi się do głębokich, ogromnych niecek. Niecki, zwane tutaj jou(Asturia) lub hoyo (Kastylia i León), to typowa forma terenu w masywach wapiennych: okrągłe doliny wydrążone przez wodę, która, spływając ze ścian, wypłukuje co miększe elementy, zabierając je w głąb gór. W przeciwieństwie do jous, doliny polodowcowe są zawsze z jednej strony „otwarte”: schodzą progami moren coraz niżej, ku głównym dolinom, wyrzeźbionym przez rzeki.
W Picos jest kilka dolin polodowcowych. Właśnie mijamy jedną z nich. Czernią się w niej jeszcze resztki lodowca! Tak, czernią, w lodzie tkwi tyle ciemnego szrotu, że jest on prawie czarny. Tak też nazywa się ta dolina: Czarna. Słońce zagląda tu na chwilę tylko w czerwcu. Przez resztę roku dolina pozostaje w cieniu wysokich szczytów. 
Wreszcie widać schronisko: kamienny bunkier z półokrągłym dachem. Tu też umyć się / nabrać wody można tylko przy źródełku. Wyjście na pobliską przełęcz oferuje cudowny zachód słońca, a część sypialna (20 materacy na dwóch poziomach) nie ma okna. Ma jednak ciężkie, stalowe drzwi, które na noc pozostawiam uchylone. 

22 września, czwartek
Jou de Cabrones - Poncebos - Bulnes
+450/-1940m, 14 km, 4+1,5 godziny

Park Narodowy Picos de Europa to, po Yellowstone, najstarszy park narodowy na świecie. Ponieważ leży na styku trzech prowincji (granice zbiegają się na szczycie Tesorero, nazwanym tak, bo niejako stoi na straży największego skarbu każdej z nich - tesorero znaczy skarbnik), w jego zarządzie zasiadają przedstawiciele Asturii, Kantabrii i Kastylii i León. Prowincje zdają się prześcigać w ekologicznej poprawności, uprzykrzając życie turystom i właścicielom schronisk. Szlaki nie mogą być znakowane, bo farba na skałach nie licuje z naturą parku, schronisk nie wolno powiększać, żeby po górach nie chodziło zbyt dużo ludzi (tak, miejsc noclegowych w Picos naprawdę nie ma zbyt wiele, w środku masywu może spać około 130 osób, nie licząc tych z namiotem; schroniska pozwalają na rozbijanie namiotów w pobliżu), nawet kopczyki kamieni nie są ponoć mile widziane. Wszystko po to, by nie zachęcać ludzi do chodzenia po szlakach innych, niż te, które prowadzą do schronisk, i którymi w tym samym dniu można zejść w doliny, do wioski. 
Dziś znakowanym, choć wcale nie łatwym szlakiem schodzimy do Poncebos. Po drodze mijamy wioskę Bulnes, gdzie mogłabym się zatrzymać, bo mam tu na dziś zarezerwowany nocleg, ale jest wcześnie, dzień taki piękny, chce mi się jeszcze iść! Schodzę więc z chłopakami do kanionu Cares, gdzie najpierw chłodzimy się w lodowatej rzece, a potem idziemy obiad, by godnie się pożegnać. Po ich odjeździe znów podchodzę 300 metrów w górę historyczną ścieżką do Bulnes. Do nie tak dawna była to jedyna trasa łącząca wioskę ze światem. W 2001 otwarto linię kolejki zębatej, która jeździ w tunelu wydrążonym w skale. W wiosce nie ma więc ani jednego samochodu, jest tylko mały ciągnik, rozwożący, co potrzeba, do położonych wzdłuż wielowiekowej, kamienistej drogi domów. W jednym z nich, na najwyższym krańcu wioski, znajduje się mój hotelik, 5 pokoi, który po schroniskowych wygodach jawi mi się jako oaza luksusu. Przed oknem mojego pokoju rośnie palma! Niebo nadal razi błękitem. Nie mogę uwierzyć w zapowiadane na weekend załamanie pogody. 






Comments

Popular posts from this blog

Picos de Europa: 3

Picos de Europa: 4

Serra de Tramuntana - 4