Picos de Europa: 4

W oczekiwaniu na turystów 
Ruta del Cares
El Jario
Ruta del Cares
Ruta del Cares
Mam nadzieję, że trafił do domu
Masyw Zachodni o świcie
Wyjście na szlak Rekonkwisty 
Dolina Cordiñanes 
Ruta del Cares
Cordiñanes 
W drodze do Pacanowa (to znaczy Cabrales)
Caín
Tu byłam!! 😁
Widok z El Jario
Ruta del Cares
Ruta del Cares
 

17 września, sobota
Vegabaño - Santa Marina de Valdeón
12 km, +700/-1000m
6 godzin

Czas się pożegnać z Jakiem, Rebeką, Connie i Lizzy, moimi towarzyszami doli (bo przecież nie niedoli!) dwóch ostatnich dni. Idą prosto do Posady de Valdeón i opuszczają Picos de Europa.
Ja dziś po drodze, za namową jednego z pracowników schroniska, wychodzę na niezbyt wysoki, ale za to niezwykle widokowy szczyt: El Jario (1913 m). Panorama rozciąga się na 360 stopni, obejmując łańcuchy w prowincji Kastylia i León, których nazw nie znam i cały Masyw Zachodni. Widać dokładnie przełęcz, gdzie wczoraj zaskoczyły mnie chmury (Horcada la Poza, 2100m), strome zejście przez Canal del Perro (Psi, a może Pieski Żleb? - nomen est omen) i trawiastą kopułę, po której w gęstej mgle schodziłam w dolinę Dobry. Ocean nadesłał już chmury, ale dziś są one zbyt cienkie, by przelać się przez co wyższe przełęcze i zasłonić mi widoki ze ścieżki. A ta biegnie w dół, aż do doliny Valdeón, gdzie leżą wioski Posada (zdążam jeszcze na menú del día) i Santa Marina de Valdeón (tu w schronisku mam zarezerwowany nocleg). 
Po drodze w lesie spotykam pięknego, szarego psa. Leży przy samej ścieżce, najpierw myślę, że nie żyje. Kiedy jednak się zbliżam, podnosi łeb i słabiutko macha ogonem. Zupełnie nie wiem, co robić. Daję mu trochę wody w moim obiadowym pudełku. Widać, że chce mu się pić, ale nie ma siły, by wypić wszystko. Próbuję jeszcze i jeszcze raz, po czym robię mu zdjęcie. Pokażę komuś we wiosce, może ktoś coś słyszał o zgubionym psie? Pies zostaje na ścieżce, tak, jak leżał. Tym większe jest moje zdziwienie (i ulga), kiedy nagle pojawia się obok mnie, jak już jestem we wiosce! Siada na tylnych łapach i patrzy za mną, jak odchodzę. Chciałabym wierzyć, że gdzieś tu jest jego dom! 
W schronisku kolację podają bardzo po hiszpańsku, dopiero o dziewiątej! Dobrze, że zjadłam coś po drodze. Robię trekkingową przepierkę pod prysznicem i delektuję się wrażeniami z gór. To mi wystarczy.

18 września, niedziela
(Santa Marina de Valdeón)
Cordiñanes - Caín - Poncebos 
(Sotres)
19 km, +100/-700m, 5,5 godziny


Schronisko leży daleko od szlaku, wczoraj tupałam po asfalcie całą godzinę. Dzisiaj, by wyjść na trasę w optymalnym miejscu, czyli we wiosce Cordiñanes, musiałabym tupać przynajmniej dwie. Na autostop nie ma co liczyć, wczoraj nie minął mnie ani jeden samochód. 
W schronisku śpi za to 4-osobowa grupa, której rozmowę z Juliem, szefem schroniska (też ekstremalny biegacz) podsłuchałam wczoraj (niechcący oczywiście): jadą do Cordiñanes. Dwie Chilijki, Szwed i Hiszpan.
Facet, którego pytam, czy mogę się z nimi zabrać, robi bardzo zmartwioną minę. Nie, nie mają miejsca, auto jest małe. No tak, to chyba ten Szwed! (Nie, nie mam uprzedzeń!) Musiało go jednak ruszyć trekkingowe sumienie, bo kiedy zrezygnowana maszeruję drogą w kierunku Posady de Valdeón, słyszę klakson. To oni! Zatrzymują się i Hiszpan mówi: „wsiadaj, zrobiliśmy ci miejsce! Sorry, że nie od razu, nie byliśmy pewni, czy damy radę”. 
I tak dojeżdżam tam, gdzie chciałam. Z Cordiñanes przepiękny szlak prowadzi mnie do schowanej w głębi doliny wioski Caín, skąd wchodzi się w kanion rzeki Cares. Mniej więcej w połowie drogi mijam miejsce, gdzie tydzień temu weszłam w rozgrzany kuluar. Zaliczyłam więc cały szlak wokół Masywu Zachodniego, zwany nb. Anillo Vindio, z dodatkiem etapu Rekonkwisty.
Kanion podziwiam tak naprawdę dopiero dziś. Ruta del Cares biegnie zbudowaną, a właściwie wykutą w skale na początku XX-go wieku szeroką ścieżką, która służyła do budowy i utrzymania kanału, prowadzącego do dzisiaj wodę do elektrowni w Poncebos i Arenas de Cabrales. Jeśli jest co prowadzić. Kanał jest suchy, tylko rzeka toczy jeszcze wodę kilkadziesiąt metrów niżej, po dnie spektakularnej przepaści. Po ścieżce przechadzają się na wpół dzikie kozy, domagając się jedzenia od turystów. Turyści tymczasem sami już zgłodnieli, przynajmniej ja. Z wielkim smakiem pałaszuję menú del día plus sporą michę sałaty z pomidorami, cebulą i szparagami. 
Rząd Asturii konsekwentnie ogranicza ruch samochodów osobowych w swojej części parku narodowego Picos de Europa (konieczność uzyskania zezwolenia, opłaty, brak parkingów). Doskonale za to zorganizowany jest transport publiczny! Tak jak do Jezior Covadongi, do spektakularnie położonej w Masywie Środkowym wioski Sotres, można z Poncebos dojechać busem. Kursuje co godzinę (z wyjątkiem godzin siesty), a bilet kosztuje 1,50 euro. 
Siedzę w jadalni schroniska i uzupełniam blog. Jutro ruszam na szlak wokół
Masywu Środkowego:  Anillo Extrem. 


Comments

Popular posts from this blog

Picos de Europa: 3

Serra de Tramuntana - 4