Picos de Europa: 2

Grobowiec Don Pelayo
Covadonga
Lagos de Covadonga
Covadonga
Don Pelayo
Jeszcze 15 minut do schroniska Ario
Będzie burza?
Cruz de Priena
Cueva Santa
Cangas de Onís, puente romano
La Santina (Covadonga)
Covadonga
Poświata oceanu 
Ario, łazienka 
Cueva Santa
Stara Asturianka, Cangas de Onís 
Vega de Ario
Puente romano, Cangas de Onís 


 12 września, poniedziałek 

Covadonga (Cruz de Priena) 

Po śniadaniu wychodzę na pobliski szczyt o nazwie Cruz de Priena (500 m w górę, 500m w dół), na którym stoi wielki, metalowy krzyż i z którego widać całą dolinę Covadongi, panoramę zachodniego masywu Picos de Europa - oraz to, jak pogarsza się pogoda. Od północy, od Zatoki Biskajskiej i od południa nadciągają burzowe chmury. 

Covadonga to najważniejsze sanktuarium Maryjne w Hiszpanii i zarazem kolebka mitu założycielskiego hiszpańskiego państwa. 
W roku 711 zakończyła się inwazja arabska Półwyspu Iberyjskiego. Arabowie zajęli półwysep prawie w całości, prawie, bo oparli im się chronieni przez trudno dostępne Picos de Europa Wizygoci, na czele których stał niejaki Don Pelayo. W osadzie Cangas de Onís zebrał wokół siebie dostatecznie dużo wojska, by w 722 odeprzeć arabski atak w głębokiej dolinie, operując z groty, gdzie kilka lat wcześniej dokonał aktu wybaczenia (nie pamiętam, wobec kogo), za co mógł liczyć na ochronę Matki Boskiej. Tak chce legenda. 
Jakby nie było, rok 722 przyjmuje się za początek procesu Rekonkwisty, który zakończył się wyparciem Arabów w 1492 roku, po upadku arabskiej Granady. W latach 718 - 774 Cangas de Onís były stolicą Asturii i uważane są tym samym za pierwszą stolicę katolickiej Hiszpanii. 
W 1918 roku król Alfonso XIII zawierzył Hiszpanię Madonnie z Covadongi, wkładając jej na głowę koronę kraju. Zawierzenie nie ustrzegło, niestety, Hiszpanii przed wojną domową (1936) i dyktaturą Franco, ale to już inna historia. Covadonga i Cangas przyciągają rzesze pielgrzymów, którzy chcą odmówić różaniec w Cueva Santa (świętej grocie, w której jest także grobowiec Dona Pelayo) i turystów, którzy chcą powędrować lub powspinać się w Picos de Europa, albo przynajmniej zrobić sobie zdjęcie na tle sławnych jezior i panoramy ostrych, wapiennych szczytów.
Szczyty są pierwszym lądem, który widać, kiedy płynie się Oceanem Atlantyckim na tej szerokości geograficznej w kierunku europejskich wybrzeży. Stąd wieki temu marynarze nazwali je Szczytami Europy.
Picos to bardzo wymagające trzy masywy, podzielone głębokimi kanionami. Najbardziej znanym jest kanion rzeki Cares, miedzy masywami zachodnim i środkowym. Jak strome i wysokie są jego ściany miałam okazję przekonać się wczoraj. 

13 września, wtorek
Covadonga (Cangas de Onís)

Na wejście w Masyw Zachodni muszę poczekać jeszcze jeden dzień. Do Hiszpanii dotarł pierwszy jesienny huragan znad Atlantyku. Dotknięta jest głównie środkowa część kraju, ale i w Picos zapowiadane są gwałtowne ulewy. Przydadzą się! Góry są tak strasznie suche! Gospodyni pensjonatu, w którym spędzam noc, mówi, że samoloty gaśnicze transportują na hale wodę, by pasące się na nich krowy miały co pić!
Przez pierwszą część dnia pada, ale huraganowe ulewy nie nadchodzą. 
Zjeżdżam jednak do Cangas de Onís po dodatkową dawkę kultury (folklor Asturii) i historii. Poznaję budowę asturyjskiej kobzy i odwiedzam kapliczkę, wybudowaną ponoć przez syna Dona Pelayo w VIII wieku. W XIX wieku zainteresowano się pagórkiem, na którym stoi. Wykopaliska po otwarciu kamiennej podłogi pozwoliły odkryć grobowiec z 5 wieku p.n.e.! Sklepienie grobowca, podobnie jak sama kapliczka, zostały zniszczona podczas hiszpańskiej wojny domowej. Dziś w podłodze odbudowanej świątyni jest duży otwór, przez który można podziwiać ściany grobowca: udekorowane wyjątkowymi ponoć wzorami (czerwone zygzaki) dolmeny sprzed tysięcy lat. W Cangas jest też rzymski most, pod którym wisi replika Krzyża Zwycięstwa (Cruz de la Victoria); pod oryginałem, który znajduje się w muzeum w Oviedo, Don Pelayo pokonał Arabów, a ci z Covadongi uciekli szlakiem przez Masyw Zachodni i Środkowy, nazwanym na pamiątkę tych wydarzeń Szlakiem Rekonkwisty.

Muszę też kupić jakieś porządne buty! Lekkie, niskie butki trekkingowe, które tak wspaniale sprawdziły się na Réunion, mają za cienkie podeszwy na ostre wapienie. Bolą mnie stopy. Podeszwy w dodatku dość szybko się starły i ledwo mnie trzymają na stromiznach. W Cangas jest świetnie zaopatrzony górski sklep. Kupuję buty w nowym dla mnie typie: niskie, ale o bardzo masywnej i „technicznej” podeszwie. 
W przeciwieństwie do butów sięgających za kostkę, nie powinny obcierać mi pięt, a podeszwa będzie mnie chronić przed najostrzejszymi wapieniami. 
Opuszczam hotel, w którym spędziłam dwie noce (mają inne rezerwacje) i przenoszę się do uroczego pensjonatu kilkaset metrów dalej. 

14 września, środa 
Covadonga - Vega de Ario
18 km, +1400 m, 8 godzin

Uroczego i … „zdrowego”: przespałam noc!

Buty zaś mogę przetestować już dziś: dziś wreszcie wychodzę na szlak przez Masyw Zachodni. Ścieżka jest o wiele mniej stroma, niż na ścianach wzdłuż kanionu, ale trzeba bardzo uważać, jak się stawia stopy na śliskich wapieniach, które nieodmiennie mają bardzo ostre krawędzie.
Po drodze mijam dwie zdechłe krowy, jedno ścierwo zostało już dosyć dokładnie oczyszczone przez sępy. Nie wiem, czy zwierzęta padły z pragnienia; przez dolinę płynie potok, choć może to jest akurat zasługą wczorajszego deszczu. 
Powyżej Lagos de Covadonga widać ocean! Jego niebieska poświata odcina się wyraźnie od szarych chmur.

W schronisku Ario brakuje wody.
Ze źródełka przy budynku płynie tylko cieniutka stróżks. Pracownicy proszą, by dokładnie zakręcać kranik, by nie zmarnowała się ani kropla. Źródło służy za całą instalację sanitarną schroniska. Tak, dobrze czytacie: nie ma tu łazienek ani toalet ze spłuczką. 
„Na siku najlepiej wychodzić gdzieś na zewnątrz - mówi kierownik - na większe sprawy mamy suchą toaletę, produkcja idzie na kompost”. 
Kiedy napełniam butelkę przy źródle, krowy wpychają mi łby pod rękę i zlizują z kamieni uronione krople. 

Jest nas tu dziś 12 osób, sympatyczne, międzynarodowe towarzystwo. Jem kolację z parą z Holandii i z dwiema Hiszpankami z Walencji. Przy stole obok siedzi rodzina Brytyjczyków, Hiszpanie i Francuzi. Wygląda na to, że część z nas podąży jutro tą samą trasą, do schroniska Vegarredonda. 

Comments

Popular posts from this blog

Picos de Europa: 3

Picos de Europa: 4

Serra de Tramuntana - 4