Picos de Europa: 1
W drodze na halę Ondón, widok na Masyw Środkowy
Skała ze skałą
Ale upał!!
Ruta de la Reconquista
Majada Ostón
Na przełęczy
Ruta de Cares
Macizo Oriental (Masyw Zachodni)
Skała ze skałą
Ale upał!!
Ruta de la Reconquista
Majada Ostón
Na przełęczy
Ruta de Cares
Macizo Oriental (Masyw Zachodni)
10 września, sobota
Poncebos (Majada de Ondón - próba)
Mój wczorajszy lot z Brukseli do Santander spóźnił się prawie półtorej godziny. Nie było to samo w sobie problematyczne, zamówiona taksówka czekała na mnie o rzeczywistej, a nie planowanej godzinie lądowania, ale do hotelu w Arenas de Cabrales dojechałam po godzinach otwarcia recepcji. Mieli mi zostawić klucz w sejfie, przysłali kod i nr pokoju, tyle że klucz nie pasował do drzwi. Był na nim numer innego pokoju, w którym postanowiłam zostać, jako że na wysłaną przez mnie na podany w instrukcjach numer wiadomość nikt nie odpowiedział. O 1-ej w nocy mnie obudzono, bo pokój był zarezerwowany dla kogoś innego. Najgorsze jest jednak to, że nie spałam. Nie spałam kiedy mnie „obudzono” i potem jeszcze długo. Nie znoszę środków czystości ma bazie chloru, a tych używa się w Hiszpanii nagminnie. Nie, że NIE LUBIĘ, NIE ZNOSZĘ: puchnie mi twarz i strasznie mnie boli głowa. Nie cieszy mnie więc dziś ani niewiarygodnie piękna pogoda, ani bezproblemowy autostop do Poncebos, które leży u wrót masywu Picos de Europa, ani próba wyjścia na halę Ondón (to właśnie znaczy majada).
Szlak nie jest oznakowany, ale biegnie starą (wielowiekową) pasterską ścieżką. Przewodnik uczciwie ostrzega, że trasa jest bardzo trudna i stroma, ale skoro przez wieki chodzili tędy pasterze, ja też dam radę wyjść. Tak myślę. Teraz jednak mało kto tędy chodzi i, niestety, już pod sam koniec gubię się na obsypanym luźnym szrotem stoku. Może w ogóle nie powinnam była się tu znaleźć? Może zgubiłam się już wcześniej wśród chaszczy i ostrych, wapiennych skałek? Tak czy inaczej, postanawiam zrobić w tył zwrot, jestem zbyt zmęczona, by dalej szukać drogi pod palącym słońcem. W dodatku nad głową krążą mi sępy. Wiem, że nie są niebezpieczne, ale robi mi się nieswojo.
Sępy mają to do siebie
Że żerują na padlinie
I co padnie, to sęp zeżre
Bo w przyrodzie nic nie ginie
Pamiętacie może tę piosenkę?
(Sępy (Ptasi blues), autor: Marcin Pyda)
W hostelu staram się „unieszkodliwić” pokój: kilka razy zmywam podłogę samą wodą, zdejmuję pościel (będę spać we własnym jedwabnym śpiworze). Nie tracę nadziei na dobrą noc.
11 września, niedziela
Poncebos - Lagos de Covadonga (Covadonga), odcinek Szlaku Rekonkwisty (Ruta de la Reconquista)
18 km, +1300/-600m
9 godzin
W nocy góry świecą na srebrno: kredowe ściany odbijają światło księżyca, który akurat jest w pełni. Nie, nie śpię.
Na szczęście pierwsza część dzisiejszej trasy biegnie głębokim kanionem rzeki Cares, gdzie panuje orzeźwiający chłód.
Potem jest gorzej: przez ponad godzinę wspinam się po stromej, wapiennej patelni. Jest przerażająco sucho! Z czterech źródełek na trasie tylko jedno daje jeszcze cieniutką strużkę wody. Przezornie zabrałam półtora litra, przeklinając ciężar plecaka. Poza grupą czworga przyjaciół, którzy schodzą do Poncebos, nie spotykam na szlaku nikogo. Toteż aż podskakuję na widok pasterza, który nagle niejako sfrunął z gór, dźwigając na jednym ramieniu pokaźna bańkę mleka (koziego, na ser). Na mijanych halach stoją rozsypujące się, kamienne chaty. Pasterz pomieszkuje przez lato w jednej z nich. Chętnie bym się tu zatrzymała, tyle drogi jeszcze przede mną … „zostań” - mówi pasterz - „jutro pójdziesz dalej”. Ha! Pomysł wydaje mi się jednak zbyt szalony. Kto wie, może kiedyś zaplanuję nocleg w takiej chacie (nocleg w niestrzeżonym schronisku w Pirenejach wspominam doskonale!), ale dziś mam już opłacony hotel w Covadondze i jest tak gorąco, że nie wiadomo, czy lepiej stać, czy iść. Pasterz mnie pociesza, że ostatnia na trasie przełęcz jest tuż-tuż, wspinam się więc w pocie czoła i - uff - jestem. Według mapy powinna stąd odbijać ścieżka do schroniska Vega de Ario. Nic nie widać. I jak tu wierzyć mapie?
Mój szlak biegnie prosto w dół, na kolejną halę z resztkami wioski. Tam szlak się rozwidla: w lewo Lagos de Covadonga i w prawo Lagos de Covadonga. Według przewodnika powinnam pójść w prawo, chcę sprawdzić to jeszcze na mapie, kiedy słyszę za sobą głos: „W lewo jest o wiele krócej!” Inny pasterz, z psem i z kosturem.
Nie trzeba mi tego powtarzać dwa razy. W dodatku w lewo, na ostatniej na trasie hali, jest ocembrowane źródło, gdzie można nabrać wody. Ależ ulga! Przy jeziorach zaś, jak na zamówienie, czeka na mnie autobus, którym zjeżdżam kilkanaście kilometrów w dół, do Covadongi.








Comments
Post a Comment